czwartek, 27 września 2012

Twarożek z papryką i oliwkami

Twarożek granulowany, tzw. wiejski dawniej jadałam głównie na słodko. Truskawkowy dżemik mamusi i było ekstra. Na studiach jak to na studiach, różnych nawyków człowiek nabiera, więc pod wpływem Kaczki  zaczęłam jadać go prawie zawsze z pomidorem i cebulką albo szczypiorkiem. W sumie ta wersja była ok, ale dziś jakoś nie miałam ochoty na cebulową woń, która zazwyczaj jednak się ciągnie za człowiekiem i żadne gumy i 10-krotne mycie zębów nie pomagają. W porze późnego śniadania zajrzałam do lodówki i powstało takie oto coś.

Składniki:
200g serka granulowanego
pół czerwonej papryki
6 oliwek
pół łyżeczki przyprawy włoskiej

Wykonanie:
Dziecinnie prosta sprawa. Serek wrzucamy do miseczki, paprykę kroimy w prostokąciki, oliwki w plasterki, dodajemy przyprawę, mieszamy i już. Wcinamy. Ja popycham chlebkiem z masłem, bo jestem chlebożercą, ale jeśli ktoś jest mniej pojemny lub stara się jeść dietetycznie można wcinać bez zapychacza.



Zając

środa, 26 września 2012

Naleśniki - dokładny przepis dla początkujących bez użycia miksera

Kiedyś nie lubiłam naleśników. Kojarzyły mi się z tłustymi plackami w nieodłącznym duecie z przesłodzonym twarogiem. Nigdy nie brałam się za samodzielne ich robienie, bo skoro czegoś i tak nie lubię to po co to robić... Studia jednak zmieniają człowieka, szczególnie takiego, którego nie zadowala zupka chińska, a coś w końcu przecież trzeba zjeść. Od tego czasu uważam się za całkiem udanego wyrabiacza naleśników. W każdym razie wszyscy żrą i nikt nie marudzi. Zawsze robiłam na oko, ale tym razem postanowiłam zebrać się w sobie i sprawdzić ile to " oko " waży i mierzy, aby ułatwić życie tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z naleśnikami. Dodam, że wcale nie musicie mieć miksera, wystarczy mątewka, trzepaczka, miotełka rózgowa - tysiąc nazw jest na to, a wygląda tak KLIK .
Lubię gdy naleśnik jest pulchny i gładki, a przede wszystkim nie tłusty. Gdy biorę w palce taki placek i zostaje na nich masa tłuszczu to od razu mnie odrzuca. Dlatego polecam Wam smażenie na patelni teflonowej.
Apropo's teflonu, mój ulubiony kwas:
- Nie skrob nożem po teflonie - mówi mąż do żony, a żona na to : - sam jesteś Poteflon !
Sorry, musiałam, po prostu go kocham :D

Przepis na ok. 15 naleśników:

Skład:

2,5 szklanki mleka
0,5 szklanki wody mineralnej najlepiej gazowanej
2 jajka
15 czubatych łyżek mąki
3-4 łyżki stołowe oleju

 Przygotowanie:

Do miski wlewamy mleko, następnie dodajemy jajka i mieszamy, aż składniki się połączą starając się nie ubijać. Następnie dodajemy stopniowo mąkę, cały czas mieszając. Gdy składniki połączą się na jednolitą masę wlewamy wodę, a na sam koniec dodajemy olej. Spowoduje on, że cała masa będzie bardzo gładka i jednolita, a ponadto nie trzeba będzie lać na patelnię oleju. No może z wyjątkiem pierwszego naleśnika, pod niego warto podlać dosłownie kropelkę, aby patelnia się natłuściła.
Naleśniki smażymy z obu stron na lekko złoty kolor.
Pyszne zarówno na ciepło jak i na zimno, ja najbardziej kocham z nutellą, ale dżem też ujdzie.

Mam nadzieję, że narobiłam Wam smaka :D

Kaczka

wtorek, 25 września 2012

Makaron z kurkami i kiełbasą

Dziś nie jest dobry dzień i przekonałam się o tym 5 min po wyjściu z domu. Bankomat nieczynny, do następnego trzeba biec - ok, dam radę, na szczęście nie założyłam najwyższych butów w kolekcji. Jak już mamy kasę trzeba naładować kartę miejską. W jednym kiosku - nie sprzedajemy biletów, w następnym - pani włączył się niechcący alarm i "poczekaj kochanieńka bo mi tu zaraz policja się zjedzie". Uff, w końcu misja bilet zakończona sukcesem. Jedziemy do pracy, autobus oczywiście się spóźnia - to nic, wytrzymam. Potem dzwoni telefon z wiadomością: "egzamin, którego termin próbujemy ustalić od 2 tygodni odbędzie się jutro" (tak, zamiast się uczyć piszę tego posta) - rewelacja, szkoda , że nam jutro pół godzinki przed nie powiedzieli. Oczywiście jeszcze kilka sprzecznych informacji na ten temat, ale w końcu potwierdzone - egzamin się jutro odbędzie - uczcie się. Zakupy w takim wypadku odpadały. No więc obiad z tego co mamy w domu. I na prawdę wyszło smacznie!


Co znalazłam?
resztę kurek od babci - niestety zapomniałam zmierzyć ile ich było, ale "na oko" ze 4 szklanki
kiełbaskę - tyle co zawsze, pół pętka
2 serki topione -razem 200g
resztę śmietany - ze 3 łyżki
makaron
ze 2 łyżki masła
sół, pieprz



Jak to połączyłam?
Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Oczyszczone i rozdrobnione kurki podsmażamy ok. 5 min na masełku. Potem dodajemy drobno pokrojoną cebulkę i kiełbasę. Podsmażamy wszystko. Dodajemy serki, następnie śmietanę. Na koniec solimy i pieprzymy.

Zając

piątek, 21 września 2012

Polędwiczka wieprzowa z kurkami

Na kurki ochotę miałam już dawno, ale skoro pochodzę ze wsi to głupio kupować je na miejskim bazarku za grubą kasę. W końcu pofatygowałam się na wieś i mimo że na wycieczkę do lasu czasu mi nie starczyło (tak, tak zarobiona jestem) to grzyby mam. Na babcię zawsze można liczyć! Paczuszka świeżych kurek i tych przerobionych na pierogi obowiązkowa :) Najbardziej lubię sos z kurek, a tym razem postanowiłam podać go z pieczoną polędwiczką.


Potrzebujemy:
1 dużą polędwiczkę
lubczyk
majeranek,
sól,
pieprz,
2 ząbki czosnku
3 szklanki kurek (wagi nie posiadam, więc pomyślałam, że miara szklankowa będzie ok)
1 cebula
4 łyżki śmietany
olej do smażenia


Działamy:
Polędwiczkę nacieramy czosnkiem, solą, pieprzem, majerankiem i lubczykiem. Ja swoją przekroiłam na pół, bo mi tak było wygodniej. Odstawiamy na tak długo jak możemy (najlepiej 2-3 h). Następnie obsmażamy polędwiczkę ze wszystkich stron i przekładamy do naczynia żaroodpornego. Pieczemy pod przykryciem ok. 30 min w 200oC, najlepiej jest kontrolować polędwiczkę podczas pieczenia - nie wolno jej wysuszyć bo będzie twarda i niesmaczna (wiem, bo przerabiałam ten motyw). 
Teraz sos.
Cebulę drobno kroimy i podsmażamy na oleju, następnie dodajemy kurki (jeśli są duże można je pokroić). Po ok 5-7 min dodajemy śmietanę, całość doprawiamy solą i pieprzem.

Zając



czwartek, 20 września 2012

Surówka z kapusty pekińskiej i papryki

Tak jak Zając wczoraj pisał, cierpimy na chroniczny brak czasu spowodowany kiepską organizacją. Co ja poradzę na to, że siadam o godzinie 9.00 na 5 minutek do komputera i tylko patrzeć, a już jest 12.00 ... Oczywiście podobnie było i dzisiaj,  z tym, że akurat dziś czekało mnie bardzo odpowiedzialne zadanie. Mianowicie musiałam iść z moim chomikiem - staruszkiem do weta bo kichał, kaszlał, no po prostu się przeziębił. Już rano gdy poinformowałam o tym Stefana ( chomika ma się rozumieć, niech się zwierzę umyje, w końcu do lekarza idzie ) od razu zaczął wyglądać lepiej. Jednak wzięłam go pod pachę i pomaszerowałam. Jak się łatwo domyśleć, u lekarki nastąpiło cudowne ozdrowienie zwieńczone ugryzieniem Pani weterynarz w palec krótko po moich zapewnieniach, że chomik gryzie tylko mamę... wstydu mi narobił i tyle. Ponieważ całe przedsięwzięcie wymagało trochę czasu, to obiad musiał być robiony w biegu. Aby zaoszczędzić czasu, zrobiłam surówkę, którą wszyscy w domu lubią, a której łączny czas przygotowania to góra 15 minut.

Skład:

1 nieduża główka kapusty pekińskiej
2 papryki ( ja dałam czerwoną i żółtą )
2 łyżki stołowe cukru
1 cytryna ( można zastąpić kwaskiem cytrynowym )
3/4 szklanki letniej wody
sól

Przygotowanie:

Warzywa oczyszczamy ( pekinkę ze zwiędłych liści, paprykę z gniazd nasiennych ) i myjemy. Kapustę szatkujemy, zaś paprykę kroimy w cieniutkie paseczki. Solimy całość wedle uznania i odstawiamy na chwilę, aby wszystko lekko zmiękło. Cukier rozpuszczamy w wodzie, dodajemy sok wyciśnięty z cytryny ( jeśli uznacie, że jest zbyt kwaśne można jeszcze dosłodzić ) i polewamy miksturą pokrojone warzywa.
Mieszamy i gotowe !

Plusem tej surówki jest to, że składniki można dostać przez okrągły rok a dodatkowo pasuje do większości potraw :)

Kaczka 

środa, 19 września 2012

Bigos z papryki, czyli leczo

Kolejna mało ambitna potrawa w moim wykonaniu, ale jakoś ostatnio mi siada organizacja czasu, więc robię szybkie obiady. Mogłabym oczywiście powiedzieć, że jestem strasznie zarobiona, ale nie lubię siebie i innych oszukiwać. Mój brak czasu rzadko spowodowany jest nadmiarem obowiązków. Zdecydowanie cześciej złą organizacją, grami lub innymi pierdołami. Wracając do tematu, leczo to dla mnie zupełnie sezonowa potrawa. Co prawda niektórzy robią wersje zimowe do słoika, ale wiadomo, że nie ma to jak świeże warzywko. W dzisiejszych czasach można i zimą kupić paprykę i je ugotować, ale na pewno nie będzie smakowało jak to zrobione z polskich warzyw w szczycie sezonu. Wytłumaczę się jeszcze z tytułu. Dla mnie to danie zawsze nazywało się leczo, ale w jakiejś starej książce kucharskiej widziałam nazwę "bigos z papryki" - ładnie, po polsku. Czemu by nie?


Potrzebujemy:
kiełbasa - jak zwykle nie wiem ile waży pół pętka, czyli "laska"
olej do smażenia,
5 papryk
2 cebule
4 pomidory
łyżeczka słodkiej papryki
sól, pieprz,
koperek lub pietruszka


Kiełbaskę kroimy w kostkę i smażymy do oleju, po chwili dodajemy drobno pokrojoną cebulę. Paprykę kroimy w paski i wrzucamy do gara, można dolać odrobinę wody żeby się nie przypaliła. Dodajemy do niej kiełbaskę z cebulą oraz obrane ze skórki i pokrojone byle jak pomirodry. Przyprawiamy solą, pieprzem i papryką. Gotujemy kilka minut. Tak żeby papryka zmiękła, ale nie rozgotowała się zupełnie. Na koniec dodajemy sporą ilość koperku lub pietruszki. Ja wolę pietruszkę, ale niestety ostatnio miałam w domu tylko koper, więc jak sie nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

wtorek, 18 września 2012

Domowe knedle ze śliwkami

Lubię kluchy wszelkiej maści i kształtu. Talent do ich robienia mam po tatusia, bo mamusia jest z tych nowoczesnych kobiet, które nie umieją zrobić ani kopytek, ani pierogów, ani nawet nigdy w życiu nie piekły ciasta - serio, serio. Moi rodzice są najlepszym przykładem na to, że utarte schematy na podział ról na damskie i męskie nie powinny mieć racji bytu. Mama chętnie robiłaby karierę, jeździła w delegacje, spotykała się ze znajomymi i miała baaaardzo dużo pieniążków. Tata dla odmiany lubi niańczyć dzieci, całkiem dobrze gotuje, pierze, sprząta i prasuje. Mamusia w nerwach często oznajmia mi, że " nic z niej nie mam ", może Bogu dzięki, że tak się stało :D Przynajmniej umiem zrobić knedle :D No to jedziemy.

Z podanego przepisu wychodzi ok. 18-20 knedli. Sztukowo może wydawać się mało, jednak nawet tak olbrzymi obżarciuch jak ja po 3 wymięka, a 4 zjada z łakomstwa i ciężko to odchorowuje, dlatego myślę, że z podanych proporcji naje się cała rodzina. Dodam również, że dużo zależy od ziemniaków, z których przygotowujemy ciasto. Czasami wystarczy mąki tyle ile podałam w przepisie, a innym razem trzeba jej sporo dosypać. Sami musicie to ocenić, ważne jest aby ciasto pozostało lekko maziste i klejące, jeśli zrobicie takie, z którego łatwo się formuje kluski to gwarantuję, że po ugotowaniu będziecie mogli nimi zabijać - zrobią się twarde i niesmaczne. W tym wypadku mniej znaczy więcej, mniej mąki oczywiście :)
Skład:

Ciasto:
1,5 kg ugotowanych ziemniaków
mąka pszenna
2 jajka

Nadzienie:
Śliwki - ok. 20 dorodnych sztuk
cukier - łyżeczka na każdego knedla

Przygotowanie:

Ugotowane, gorąca ziemniaki przeciskamy przez praskę ( gorące łatwiej ulegają miażdżeniu ) i odstawiamy aby ostygły. Śliwki pozbawiamy pestek. Ziemniaki wkładamy np. do głębokiej miski i wyrównujemy powierzchnię lekko dociskając. Dzielimy na cztery części ( jak na zdjęciu ), jedną część wygrzebujemy i odkładamy na resztę ziemniaków, a w powstałą dziurkę wsypujemy mąkę ( dość czubato ) i wbijamy dwa jajka. Wszystko mieszamy na jednolitą masę ( jeśli ciasto jest wybitnie rzadkie, dosypujemy mąki ). Na każdego knedla bierzemy sporą kulkę ciasta, robimy zagłębienie, w które wkładamy śliwkę, do śliwki sypiemy cukier i zlepiamy, formując kulkę. Knedle układamy na desce posypanej mąką, aby się nie przyklejały. Dobrze jest w międzyczasie nastawić garnek z wodą, aby zdążyła się zagotować. Knedle wrzucamy na wrzątek i gotujemy ok. 8 minut - powinny wypłynąć na powierzchnię. Początkowo warto zamieszać co jakiś czas, aby nie przywarły do dna. Gotowe knedle wyławiamy łyżką cedzakową.
Ja osobiście preferuję polane śmietanką ( bądź jogurtem naturalnym ) pomieszaną z cukrem i cukrem waniliowym, jednak wariacji na temat okrasy jest sporo np. roztopione masło + cukier i cynamon.
Musicie sami wybrać co Wam najlepiej pasuje, jednak nawet bez dodatków są po prostu pyszne :)


Kaczka

niedziela, 16 września 2012

Pieczona ryba z sosem koperkowym

Dziwi mnie, że jeszcze na blogu nie została ujawniona moja słabość do masła ♥ W zasadzie nie słabość, a wielka i chyba nieodwzajemniona miłość. Niektórzy (tak, tak - o Tobie Kaczorze wstrętny piszę) twierdzą, że nadmierne ilości masła powodują u mnie sklerozę. Owszem, nie wypieram się, bo pamięć to ja mam dobrą, aczkolwiek krótką, ale moje ukochane masełko nie ma z tym nic wspólnego! Także pieczenie rybki bez małego, maślanego akcentu obyć się nie mogło. Do tego przepisu wykorzystałam kolejną przyprawę ze sklepu przyprawowo.pl. Jak tylko zobaczyłam pieprz cytrynowy pomyślałam o rybce (tak, wiem - nie było to nic odkrywczego). Generalnie (generalnie to w mowie potocznej niesamowicie nadużywam "generalnie", ale na blogu jakoś się hamuję) wrażenie bardzo pozytywne, nawet byłam zła że użyłam jej tylko do sosu, a nie bezpośrednio do ryby. Jest to przyprawa dla ludzi, którzy nie obawiają się ziarenek pieprzu, ponieważ nie jest to pieprz mielony, a rozgniecione ziarenka. Dla mnie bomba.

Potrzebujemy:
2 filety ryby (u mnie Tilapia)
sok z cytryny
2 łyżki masła
4 łyżki śmietany 18%
100 g serka topionego
pół pęczka koperku
sól
pieprz cytrynowy




Działamy:
Rybkę jeśli mrożona to rozmrażamy a następnie solimy i skrapiamy cytrynką. Ja żałuję, że nie obsypałam jej cytrynowym pieprzem, następnym razem na pewno to zrobię. Rybę odstawiamy na chociaż 30 min do lodówki. Po tym czasie wkładamy ją do naczynia, kładziemy na nią wiórki z masła i przykrywamy folią, ponieważ nie powinna mieć kontaktu z bezpośrednim promieniowaniem cieplnym. Pieczemy ok 20 min w 200 oC.
Do garneczka wrzucamy naszą śmietankę, dodajemy rozdrobniony serek i podgrzewamy. Mieszamy aż do uzyskania jednolitej masy. Następnie dosypujemy ok. łyżeczki pieprzu cytrynowego i drobno posiekany koperek.

PS. Przypominam, że mamy jeszcze kupony rabatowe do sklepu przyprawowo.pl. Jak je dostać dowiecie się TUTAJ :)



sobota, 15 września 2012

Jabłecznik z chrupiącą bezą

Jako, że w naszym zacnym Kaczo-Zajęczym duecie to ja jestem słodkolubnym zwierzęciem to znów uraczę Was przepisem na ciasto, przy sobocie może okazać się pożyteczne - wszakże jutro niedziela, " dzień święty święcić ", a jak tu święcić niedzielę bez ciasta ?!! No nie godzi się :D
Całkiem niedawno zostałam uświadomiona jaka jest różnica między jabłecznikiem a szarlotką. Otóż podobno jabłecznik to ciasto z surowymi jabłkami, zaś szarlotka z przeduszonymi. W imię wrodzonej niechęci do przemęczania, zrobiłam jabłecznik :D Powoli zaczynam utwierdzać się w przekonaniu, że dla mojej niewielkiej, bo 3 osobowej rodziny ( plus ewentualnie 4 mój Misiek, który na wieść o cieście zawsze chętnie zjawia się w gościach ) będę niedługo zmuszona piec dwie duże blachy. Bo jedna, zrobiona w piątek wieczorem, nie może doleżeć do niedzieli... A na co dzień twierdzą, że nie lubią słodyczy. Dziwne...

Składniki ( na dużą blachę ):


Na kruche ciasto:

3 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka cukru waniliowego
3 żółtka
3 łyżki gęstej śmietany
250 g margaryny

Na bezę:

3 białka
3/4 szklanki cukru
2-3 łyżki budyniu śmietankowego lub waniliowego

Nadzienie:

6-7 jabłek ( ja użyłam Antonówek )
1 łyżeczka cynamonu

Przygotowanie:

Mąkę przesiewamy i łączymy z cukrem, cukrem waniliowym i proszkiem do pieczenia. Następnie robimy dołek, dodajemy żółtka, śmietanę i margarynę. Wszystkie składniki dokładnie siekamy. Pisałam już kiedyś o tym, ale jeszcze przypomnę. Dzięki siekaniu wtłaczamy do ciasta powietrze ( a przy ugniataniu wypychamy ). Dzięki przestrzeniom wypełnionym powietrzem ciasto pozostaje lekkie i kruche, nie zaś twarde i gliniaste.
Gdy składniki utworzą jednolity proszek, szybko je zagniatamy. Z kuli ciasta odkrawamy niewielki kawałek ( jak na zdjęciu ), który posłuży nam do zrobienia kruszonki ( można go również zamrozić, a następnie zetrzeć na tarce ). Ciasto wkładamy do lodówki i chłodzimy przynajmniej godzinę.
Jabłka obieramy ze skórki, wydrążamy gniazda nasienne i kroimy w półksiężyce.
Gdy ciasto będzie schłodzone, rozkładamy większą część na blasze wyłożonej papierem do pieczenia ( bądź posmarowanej tłuszczem i posypanej mąką ) i nakłuwamy widelcem. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiekamy przez 10 minut. W między czasie białka ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier cały czas ucierając masę. Na koniec dodajemy budyń i jeszcze przez chwilę dokładnie mieszamy mikserem.
Na podpieczonym spodzie układamy jabłka i posypujemy cynamonem ( najlepiej przy pomocy sitka ), a następnie smarujemy masą z białek i posypujemy pokruszonym ciastem z mniejszej części.
Całość wkładamy do piekarnika na ok. 45 minut w temp. 180 stopni.

Z konsumpcją radzę poczekać do wystygnięcia, choć bywa to trudne... :D



Kaczka

piątek, 14 września 2012

Sałatka z kurczakiem na wynos i słów kilka o lunch boxach, bento i innych wynalazkach

Przy okazji tej sałatki, którą mój Ukochany dostał na drugie śniadanie do pracy chciałam poruszyć temat mody na tzw. lunch boxy czy bento. Promowanie przygotowywania sobie zdrowych i ładnie wyglądających posiłków do pracy czy szkoły jest jak najbardziej pozytywne, ale szaleństwo ogarniające przy tej okazji jest dla mnie zadziwiające. Przecież nie wymyślono tego wczoraj czy miesiąc temu. Pojemniki na żywność są ogólnodostępne od lat. Już w podstawówce mamusia mi kanapeczki pakowała do specjalnego pudełka, żeby się nie gniotły i gwarantuję Wam, że to był pojemnik za kilka, może kilkanaście złotych. Przeglądałam ostatnio w różnych sklepach internetowych te nowoczesne pojemniki i owszem, owszem. Są ładne, szczelne, posiadają wygodne przegródki, a do tego wszystkiego...CENY z KOSMOSU. Zaczyna nas zalewać moda na te japońskie pojemniczki i akcesoria do dekorowania posiłków. Mnożą się blogi, na których są prezentowane posiłki na wynos. Oczywiste, że takie jedzonko jest lepsze niż codzienne wcinanie kanapek, ale nie dajmy się zwariować. Oczywiście jak ktoś ma ochotę wydać majątek na pojemniki dla całej rodziny i gadżety do ozdabiania to proszę bardzo, bo przecież kto bogatemu zabroni? Pozostaje jeszcze kwestia nazewnictwa. Czy drugie śniadanie lub obiad brzmi aż tak strasznie, że musimy jeść lunche, brunche i inne sruncze? Czy pojemnik z przegrodami nie może takowym pozostać? Musi być bento, które w oryginale odnosiło się do sushi lub lunch boxem? Co o tym wszystkim sądzicie?


To teraz sałatka :)

Potrzebujemy:
kilka liści sałaty
pomidor ( u mnie malinowy)
kilka oliwek
200 g piersi z kurczaka
łyżeczka curry
łyżeczka papryki słodkiej
pół łyżeczki papryki ostrej
3 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka octu balsamicznego

Łyżkę oliwy mieszamy z przyprawami a gotową pastą smarujemy kurczaka. Odstawiamy go na kilka godzin do lodówki i pieczemy 20 min w 200 stopniach.Sałatę kroimy i rwiemy na kawałki. Pomidory kroimy w kostkę, oliwki w plasterki a kurczaka w paseczki. Wszystkie składniki mieszamy i polewamy oliwą i octem. Pojemniczek zamykamy i pracujemy do pracy.

Zając

czwartek, 13 września 2012

Sałata z marynowaną cebulką

Z okazji paskudnego dnia i tego, że już od 6 nie mogłam spać, co jest rzeczą dziwną bo wyznaję zasadę, ze człowiek nie świnia, jak się wyśpi sam wstanie np. o 11, postanowiłam rozpieścić domowników dobrym obiadkiem. Tak się składa, że nie są oni wielkimi fanami ani fety ani oliwek. Żeby jednak nie paśli się samą sałatą jak króliki czy inne zające, dawno temu wypatrzyłam cosik takiego jak marynowane cebulki. Dla amatorów octowych wrażeń niebiańska uczta.
Ile bym jej nie zrobiła, zawsze znika do końca. Może sekret tkwi w tym, że na dno zawsze opadają cebulki i każdy je na wyścigi byleby tylko dopaść się do maleństw na dnie... Dla mnie najważniejsze jest to, że robi się ją ekspresowo, minimum wysiłku maksimum korzyści :D
Sałata pasuje zarówno do obiadu, do kanapki, jak również solo. Można ją zabrać ze sobą na drugie śniadanie. Ale o naszym podejściu do bento, lunch boxów i innych dziwnych nazw dla rzeczy znanych od wieków, opowie Wam jutro Zając. A ja przejdę już do sałaty.

Skład:

1 główka sałaty lodowej bądź dowolny miks sałat
3 pomidory
1 ogórek szklarniowy
1 biała cebula
pół słoika marynowanych cebulek ( w dobrej cenie znajdziecie np. w Carrefourze )
3 łyżki oleju np. z pestek winogron
2 łyżki octu winnego
pół łyżeczki oregano
pół łyżeczki bazylii
2 ząbki czosnku
sól, pieprz

Przygotowanie:

Sałatę rwiemy na kawałki według uznania. Pomidory kroimy w ósemki, a ogórka w plasterki. Cebulę kroimy w piórka. Cebulki osączamy z zalewy i dodajemy do pozostałych warzyw. Ocet wraz z olejem intensywnie mieszamy widelcem ( rzekłabym trzepiemy, ale nie obejdzie się bez diabelskiego uśmieszku ) aż do uzyskania jednolitej emulsji. Dodajemy zioła, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz sól i pieprz do smaku. Polewamy sałatę z warzywami i mieszamy.

A nie mówiłam, że będzie szybko ?

Kaczka

środa, 12 września 2012

Tosty na bogato, czyli czego na kolację jeść się nie powinno

Tosty. Coś od czego dupa rośnie bezwzględnie. I sadło też. Boleśnie przekonałyśmy się z Kaczką o tym na pierwszym roku studiów, kiedy to po całym dniu wykładów (tak! pierwszoroczniaki chodzą na wszystkie wykłady) wracałyśmy do naszego gniazda i późną nocą obżerałyśmy się tostami posmarowanymi majonezem i ketchupem. Później odrobinę zmądrzałyśmy i dogadzałyśmy sobie w ten sposób od czasu do czasu i o bardziej przyzwoitej porze niż 21.30. Chociaż najlepiej byłoby je jadać na śniadanie, ponieważ mają tyle kalorii, że spokojnie można je spalać cały dzień.



Składniki na 1 porcję:
4 kromki pieczywa (najlepiej) tostowego - u mnie to był graham tostowy, żeby zachować pozory zdrowego żywienia
2 plasterki wędliny
2 plasterki żółtego sera
kawałeczek papryki
2 oliwki
2 szczypty ziół na jakie mamy ochotę (u mnie bazylia)
masło

Co do przyrządzania to chyba nie ma co się za bardzo rozpisywać.
Chlebek smarujemy masłem, układamy składniki, posypujemy ziółkiem i do opiekacza. Podejrzewam, że z piekarnika też by smakowały nieźle, aczkolwiek ja jeśli robię tosty/grzanki/zapiekanki z piekarnika to ich nie przykrywam od góry pieczywem.



Zając

sobota, 8 września 2012

Ciasto ucierane z jabłkami i cynamonem

Zwykle robię tysiąc wariacji na temat ciasta kruchego. Wczoraj jednak postanowiłam wrócić do trochę zapomnianego przeze mnie ciasta ucieranego. Oczywiście jako kuchenny eksperymentator zaczęłam kombinować i o mały włos nie schrzaniłabym roboty... Jeszcze w między czasie zadzwonił mój facet pogadać o życiu pszczół i niestety musiałam go zbyć słowami " Misiek bo mi ciasto umiera !". Na szczęście nie umarło, ale żeby Wam zaoszczędzić perypetii zostanę może przy moim klasycznym sposobie jego wykonania :

Skład ( na dużą blachę ):

Ciasto:

1 i 3/4 szklanki mąki
3/4 szklanki oleju
4 jajka
1 szklanka cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 czubata łyżeczka cynamonu ( jeśli ktoś lubi mocno cynamonowe to może zwiększyć ilość )
skórka otarta z jednej cytryny

Nadzienie:

JABŁKA :D  ok. 4 - 5 sztuk ( zależnie od wielkości ) - ja osobiście używałam Antonówek,ale to kwestia przypadku, bo takie tatuś przytargał do domu, inne też mogą być, ale najlepiej żeby były lekko kwaskowe.

Przygotowanie:

Zacznijcie od pokrojenia jabłek w ćwiartki, obrania i usunięcia gniazd nasiennych. Blachę wyłóżcie papierem do pieczenia bądź wysmarujcie tłuszczem i obsypcie mąką. A dalej lecimy z ciastem.
Jajka ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym na jednolitą masę, nie przerywając miksowania dodajemy olej, a następnie mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia i cynamonem oraz skórkę z cytryny ( podkreśli ona smak ciasta, nie będzie on " płasko słodki " ). Wszystko ucieramy, aż zaczną się pojawiać pęcherze. Ciasto wylewamy na blachę i układamy na nim ćwiartki jabłek. Każdą ćwiartkę lekko nacinamy wzdłuż na wierzchu nożem.
Ciasto pieczemy w 180 stopniach przez 40 - 50 minut, można sprawdzić patyczkiem czy jest już gotowe. W tym celu nakłuwamy ciasto, jeśli nie przykleja się do patyczka to jest OK.



Kaczka

piątek, 7 września 2012

" Dodaj życiu smaku " - czyli konkurs u Kaczki i Zająca

Dzięki uprzejmości Pana Krzysztofa ze sklepu przyprawowo.pl otrzymałyśmy do wypróbowania kilka ciekawych przypraw, o których napiszemy przy okazji naszych kolejnych dań - jedna z nich została użyta w przepisie na  marchewkę po koreańsku (dodam, że przyprawowo.pl to jedyny sklep, gdzie można ją dostać). Ale nasz miły Pan okazał się być jeszcze milszy i ofiarował nam 10 kuponów rabatowych na zakupy z 10 % zniżką w sklepie przyprawowo.pl. Jeśli chcecie je wygrać i wypróbować np. przyprawę do marchewki z naszego przepisu to zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie.

Zasady są proste:

  1. Należy być oficjalnym obserwatorem naszego bloga bądź udostępnić adres bloga na swojej stronie.
  2. W dniach od 6 do 20 września ( czekamy do północy ) prześlą zgłoszenie na adres siekierapojajach@gmail.com.
  3. 10 pierwszych osób otrzyma kupony na 10% rabatu!
  4. Nagroda zostanie przekazana zdobywcy pocztą elektroniczną w przeciągu 24 h od zakończenia Konkursu, na wskazany przez niego w trakcie Konkursu adres e-mail. 
Zapraszamy serdecznie do brania udziału w konkursie :)

Pełny regulamin dostępny jest tutaj -> REGULAMIN


czwartek, 6 września 2012

Marchewka po koreańsku

Zając lubi chrupać marchewki - rzecz oczywista, ale tą marchewkę lubią Zające, Kaczki i cały pozostały zwierzyniec też! Przepis pochodzi z krajów dawnego ZSSR, a popularny jest tam niczym nasza swojska sałatka jarzynowa. Taką marchewkę robi się w każdym domu, każda gospodyni zna ten przepis, a nawet w supermarketach można kupić gotową surówkę. Ja po raz pierwszy ją jadłam dzięki uprzejmości Sąsiada, który pochodzi z Odessy. Od razu mi bardzo spodobał się ten przepis, a Sąsiad ofiarował mi specjalną tarkę i gotową mieszankę przypraw, której używa jego mama. Dwa lata temu w wakacje odwiedziłam piękny Krym i na własne oczy przekonałam się o popularności tej potrawy. Oprócz pięknych widoków i baaardzo tanich napojów wyskokowych :D, dużą atrakcją było dla mnie bieganie po bazarach i szukanie tarek oraz przypraw. Musiałam zrobić spore zapasy, bo każdy kto próbował  marchewki od razu prosił: załatw mi taką tarkę i przyprawę! Skoro wybrałam się osobiście na Ukrainę, nie było wykrętów. Wracałam niczym handlara z torbą pełną zdobyczy (aż dziw, że na granicy się nikt nie czepił, że tyle tego wiozę!).

W Polsce udało mi się znaleźć tylko jedno miejsce, w którym można kupić gotową przyprawę, bez której ciężko jest zrobić taką marchewkę jak trzeba (mnie się nie udało). Jest to sklep przyprawowo.pl

Ten sklep jest moim najnowszym odkryciem! Mają świetne, naturalne mieszanki suszonych ziół i przypraw bez żadnych E-śmieci i przede wszystkim przyprawę (wydawało mi się, że nie do zdobycia w Polsce) do mojej ukochanej marchewki. Ceny mają przystępne, ponieważ przyprawy sprzedają w większych niż zazwyczaj opakowaniach - np. 100g, 250g, 700g. Niestety do ceny trzeba doliczyć koszt dostawy (od 5.49 zł), ale jeśli zrobi się większe zakupy, albo namówi koleżanki na wspólne zakupy to i tak cena jest przyzwoita. Przyprawy i zioła dobrze się przechowują, nie rozsypują się, ponieważ mają strunowe zamknięcie.

Na opakowaniu Przyprawy do Marchewki po koreańsku firmy Rekord podany jest przepis, ja jednak stosuję troszkę inny.

Potrzebujemy:
1 kg marchwi
1-2 cebule
1/2 szklanki oleju
2 łyżki octu
7-10 ząbków czosnku
2-3 łyżki przyprawy do marchewki
natka pietruszki do dekoracji (opcjonalnie, bo to już zupełnie moja inwencja)

Sposób przygotowania:
Marchewkę obrać i zetrzeć na tarce w długie paski. Ja do tego używam ukraińskiej, drewnianej tarki. Ostatnio udało mi się zakupić na jednym z warszawskich bazarów obieraczkę do warzyw z funkcją szatkowania na cienkie paski. Marchewka potraktowana tą grubszą częścią obieraczki wygląda identycznie jak po starciu na oryginalnej tarce. Oczywiście jeśli nie mamy tego typu fachowego sprzętu, można marchewkę zetrzeć na grubych oczkach.
 Następnie obieramy cebulę, kroimy w ćwiartki i smażymy na oleju. Ważne jest, aby jej nie przypalić, bo nasz olej ma mieć aromat cebuli a nie spalenizny. Uwaga! Cebulę wyrzucamy, a gorącym olejem zalewamy startą marchewkę. Gdy marchewka ostygnie polewamy ją octem, dodajemy rozmiażdżony lub drobno posiekany czosnek i przyprawę.

Najlepiej smakuje następnego dnia!

Zając

środa, 5 września 2012

Sałatka grecka - do wszystkiego, ze wszystkim i na każdą porę dnia

Wariacji na temat sałatki greckiej są tysiące, czemu się nie dziwę, ponieważ sama uważam, że nic nikomu do tego jak i co dodaję do mojego żarcia skoro mi smakuje. Nie mówię, że kocham spaghetti Napoli czy Bolognese ( choć prawdopodobnie moja włoska rodzina karmiła mnie tym ), ponieważ sos również przygotowuję na swój smak. Podejrzewam, że tak jak u nas nie ma jednego słusznego przepisu na bigos, tak samo we Włoszech bolognese u każdego smakuje inaczej.
Sałatkę grecką w takim wykonaniu wciągamy nosem, sorry za kiepskie zdjęcie, ale nie była robiona na pokaz tylko do natychmiastowej konsumpcji, więc wszystkie " śmieci " opadły  na dno :P

Skład:

1 główka sałaty lodowej ( im cięższa tym lepsza )
3-4 pomidory
2 średnie ogórki szklarniowe ( jak macie gruntowe to trochę więcej )
1 cebula biała lub czerwona
duża garść oliwek, kolor obojętny, ale czarne są ładniejsze :P
1 opakowanie sera typu Feta ( może być chudszy, bo łatwiej się kroi )
3 łyżki octu winnego
3 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz, oregano, tymianek
2-3 ząbki czosnku

Przygotowanie:

Sałatę myjemy i rwiemy na drobne kawałki. Pomidory kroimy w ósemki, ogórki w plastry. Fetę kroimy w grubszą kostkę ( jeśli mamy dobry gatunkowo ser to można zwyczajnie pokruszyć ), cebulę kroimy w piórka. Oliwki można wrzucać całe, jednak ja z reguły kroję w plasterki, wtedy łatwiej trzymają się sałaty. Wszystko mieszam, ale jeśli potrzebujemy, aby sałata wyglądała bardziej dekoracyjnie, to radziłabym układać warzywa na sałacie i zrezygnować z mieszania. Z octu, oliwy, przypraw i czosnku przygotowuję dressing czyli normalnie, legalnie swojski sos. Oliwę z octem mieszam intensywnie widelcem w szklance, aż powstanie jednolita emulsja ( wtedy sos ma jednolitą konsystencję ), następnie dodaję sól, pieprz i zioła ( wszystko wedle uznania ), oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Tuż przed podaniem polewamy sałatę sosem, zapobiegnie to namiękaniu warzyw i rozpuszczaniu się fety. Przynajmniej przez jakiś czas będzie cieszyła oko :D
 Nie chwalę się, ale czasami potrafię sama wciągnąć całą michę, no chyba że przylezie Zając i chce podeżreć to łaskawie mogę się podzielić w nadziei, że następnym razem to ja podeżrę coś jej :D

Kaczka

wtorek, 4 września 2012

Jajecznica na pomidorach - z miłości do jajek...

Kochamy jajka ! 
W każdej postaci ( tylko bez skojarzeń :P ) . 
Ku ich czci nasz blog posiada je w swojej nazwie. Występują również w naszym biesiadnym szlagierze ( a raczej po-biesiadnym ) w wersji z majonezem czyli 
Kukiz i Piersi - Leżę :) 
Dziś jednak chciałabym je przedstawić w raczej dobrze znanym połączeniu - z pomidorami. To smak mojego dzieciństwa... no chyba, ze z niecierpliwości parzyłam sobie język to wtedy o smaku już raczej mowy być nie mogło. Jak wiadomo jajecznica to totalny freestyle, można do niej dodać w wam się żywnie zapragnie. Ja osobiście polecam czosnek, to takie nasze małe odkrycie, które sprawia, że jajecznica smakuje niepowtarzalnie. Z tym czosnkiem to ja ogólnie mam jakiś fetysz, ograniczyłam się trochę dopiero gdy mój facet zapytał ile razy dziennie go jem ... w sumie chociaż wampiry odstraszałam, aczkolwiek dałabym się jakiemuś przystojniakowi ugryźć w szyjkę :P Koniec marzeń, miało być o jajecznicy, no to jedziemy.

Skład ( jak jesteście pojemni jak ja to na 1 osobę ):

1 łyżeczka masła
2 nie duże pomidory
3 jajka
sól do smaku

Przygotowanie:

Pomidory nacinamy u nasady na krzyż i sparzamy wrzątkiem. Następnie hartujemy pod zimną wodą i zdejmujemy skórkę. Kroimy w niewielkie kawałki. Na patelni rozpuszczamy masło i wrzucamy pomidory. Dusimy kilka minut aż się rozciapciają ( ja preferuję gdy zostają jeszcze małe kawałeczki ). Następnie wbijamy jajka i solimy na oko ( wiem, ze na oko chłop w szpitalu umarł, ale solenie jest sprawą wysoce indywidualną ). Czekamy, aż nieco się zetną i mieszamy. Jak macie smykałkę to najpierw wymieszajcie białka, a pod koniec żółtka. Wtedy żółtko zetnie się tylko delikatnie i jajecznica będzie bardziej kremowa.

Gwarantuję, że zasmakuje nawet małym niejadkom :D

Kaczka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...