Dziś nie jest dobry dzień i przekonałam się o tym 5 min po wyjściu z domu. Bankomat nieczynny, do następnego trzeba biec - ok, dam radę, na szczęście nie założyłam najwyższych butów w kolekcji. Jak już mamy kasę trzeba naładować kartę miejską. W jednym kiosku - nie sprzedajemy biletów, w następnym - pani włączył się niechcący alarm i "poczekaj kochanieńka bo mi tu zaraz policja się zjedzie". Uff, w końcu misja bilet zakończona sukcesem. Jedziemy do pracy, autobus oczywiście się spóźnia - to nic, wytrzymam. Potem dzwoni telefon z wiadomością: "egzamin, którego termin próbujemy ustalić od 2 tygodni odbędzie się jutro" (tak, zamiast się uczyć piszę tego posta) - rewelacja, szkoda , że nam jutro pół godzinki przed nie powiedzieli. Oczywiście jeszcze kilka sprzecznych informacji na ten temat, ale w końcu potwierdzone - egzamin się jutro odbędzie - uczcie się. Zakupy w takim wypadku odpadały. No więc obiad z tego co mamy w domu. I na prawdę wyszło smacznie!
Co znalazłam?
resztę kurek od babci - niestety zapomniałam zmierzyć ile ich było, ale "na oko" ze 4 szklanki
kiełbaskę - tyle co zawsze, pół pętka
2 serki topione -razem 200g
resztę śmietany - ze 3 łyżki
makaron
ze 2 łyżki masła
sół, pieprz
Jak to połączyłam?
Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Oczyszczone i rozdrobnione kurki podsmażamy ok. 5 min na masełku. Potem dodajemy drobno pokrojoną cebulkę i kiełbasę. Podsmażamy wszystko. Dodajemy serki, następnie śmietanę. Na koniec solimy i pieprzymy.
Zając
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz